UP1_Pl. Naszym obowiązkiem jest podtrzymywanie ewolucji

Opublikowano w wersji oryginalnej 7 listopada 2021 r. przez P. Jakubowskiego na stronie internetowej Naturics.

Dlaczego tak ważne jest uświadomienie sobie naszego obowiązku kontynuowania ewolucji najlepiej jak potrafimy?

Cytat z książki "Ich, Du, und wir Alle; Ja, ty i my wszyscy" (s. 141)

Ale dla Kosmicznej Hierarchii Układu Słonecznego Ziemia zawsze była tylko małą "niebieską kropką" w kosmosie. Kosmiczna karuzela kręciła się bez przeszkód. Kosmiczny Zegar był zawsze punktualny, a jego godziny sygnalizowały przejścia Ziemi przez różne niebezpieczne strefy Wszechświata.

Resztę historii znamy już z poprzednich rozdziałów. Na przykład, jeśli poczekamy do 16.4 miliona lat temu, będziemy świadkami pojawienia się pierwszych osobników Rzędu Naczelnych. A około roku 4720 p.n.e. mogliśmy zobaczyć, jak pierwsi przedstawiciele naszego własnego Rodzaju (i Gatunku) musieli być otoczeni opieką i chronieni przez ostatnich Neandertalczyków, aby przetrwać w świecie tej wciąż ogromnej kosmicznej katastrofy stopnia 5 (której nikt z nas tak naprawdę nie może sobie dziś wyobrazić) i zapewnić życie własnym potomkom. Właśnie dlatego tak ważne jest dziś uświadomienie sobie naszego obowiązku kontynuowania ewolucji najlepiej jak potrafimy. Ujednolicona wizja nieożywionego i żywego świata wokół nas i wewnątrz nas nie może być już opisana i zrozumiana za pomocą fizyki. Wymaga to nowej, uniwersalnej filozofii, filozofii życia we Wszechświecie umożliwiającym życie (ale nie gwarantującym życia). Właśnie z poczucia tego obowiązku powstała ta książka. Nawet jeśli opisuje ona wiele idei, które są nieznane większości z was, mam nadzieję, że udało mi się przekazać te wiadomości wystarczająco jasno. A jeśli moje życzenie się spełni, to poczujecie nawet entuzjazm dla cudownej prostoty i niesamowitego piękna Wszechświata, w którym dane jest nam żyć. Ia czuję to piękno od lat. Dlatego wiem, jak cenne jest to dla uczucie naszego zdrowia fizycznego i psychicznego.

Ir4_Pl. Galaktyka Drogi Mlecznej nie istnieje

Opublikowano w wersji oryginalnej 7 listopada 2021 r. przez P. Jakubowskiego na stronie internetowej Naturics.

Najjaśniejsza smuga na nocnym niebie nie jest galaktyką Drogi Mlecznej!

Najjaśniejsza smuga na nocnym niebie, którą nasi przodkowie ochrzcili Drogą Mleczną i którą astronomowie ubiegłego wieku "zdefiniowali" jako galaktykę, nie jest galaktyką samą w sobie. Jest to widok poprzeczny na dwa mosty energetyczne Kosmicznej Hierarchii Układu Słonecznego, dwa najwyższe, które możemy zobaczyć gołym okiem. Jest to most stopnia 8 (o długości 295 milionów lat świetlnych), a jeszcze bardziej most stopnia 9 (o długości 3585 milionów lat świetlnych).

Szkoda, że tradycyjna nauka nie rozpoznała jeszcze naszej Kosmicznej Hierarchii. Właściwie wszystkie poziomy tej hierarchii są już znane, z wyjątkiem poziomu 4, na którym arogancko umieściliśmy naszą najpiękniejszą i największą "pożądaną galaktykę" w Drodze Mlecznej. Po tym, jak rozpoznaliśmy naprawdę piękną galaktykę Andromedy w odległości około 2 milionów lat świetlnych,

natychmiast zaczęto postulować, że my sami musimy żyć w galaktyce, która jest nie mniejsza i co najmniej tak samo piękna. To jednak całkowicie zablokowało naszą zdolność do rozpoznania Kosmicznej Hierarchii Układu Słonecznego. Rozciągłość czwartego poziomu tej hierarchii wynosi zaledwie 13.5 tysiąca lat świetlnych. Dopiero potem następuje stopień Wielkiego Obłoku Magellana (o zasięgu 165 tysięcy lat świetlnych), a dopiero potem stopień 6 grupy galaktyk Andromedy, o zasięgu 2 milionów lat świetlnych.

To kosmiczne skalowanie odległości (wynoszące dokładnie 12.1428) zdefiniowało również wszystkie tradycyjnie znalezione stałe całej tradycyjnej fizyki. Tradycyjna nauka również nie zdawała sobie z tego sprawy. Natura jest tak pięknie prosta, gdy próbujesz ją zrozumieć, zamiast "wmawiać jej", jak ma dostosować się do naszych poglądów o niej.

Ir3-Pl. Wenus w centrum masy Układu Słonecznego

Opublikowano w wersji oryginalnej 7 listopada 2021 r. przez P. Jakubowskiego na stronie internetowej Naturics.

Wenus, a nie Słońce, znajduje się w centrum masy Układu Słonecznego!

Ponieważ Słońce narodziło się w układzie podwójnym (z gwiazdą Andrea), środek masy układu od samego początku musiał znajdować się poza pierwotnym Słońcem. To właśnie tam uformowała się jedna z czterech możliwych pierwotnych planet pierwotnego Słońca, którą do dziś możemy zobaczyć w tym samym miejscu co Wenus. Ziemia musi zatem krążyć zarówno wokół Słońca, jak i Wenus w tym samym czasie. Dlatego nie jest prawdą to, co mówiono nam w szkole (i nadal się mówi), że orbita Ziemi w Układzie Słonecznym jest elipsą. Zamiast tego jest to piękna rozeta, na której Ziemia zbliża się do Wenus pięć razy w ciągu (prawie) ośmiu lat, a także musi oddalić się od niej pięć razy, aby pozwolić Słońcu przejść między nią a Wenus. Słońce również krąży wokół Wenus, a nie odwrotnie.

Przestańmy dawać się nabierać. Przykład listy prawdziwych pozycji Ziemi na jej rozetowej orbicie można zobaczyć poniżej. Nawiasem mówiąc, punkty załamania orbity, w których Ziemia jest spowalniana i przyspieszana, korelują naturalnie i dość wyraźnie z rosnącą częstotliwością trzęsień ziemi w skorupie ziemskiej.

Ir2-Pl. Podwójny układ gwiazdowy Słońca

Opublikowano w wersji oryginalnej 7 listopada 2021 r. przez P. Jakubowskiego na stronie internetowej Naturics.

Słońce wraz z planetami nigdy nie mogło powstać jako pojedyncza gwiazda!

Cytat z książki "Ja, ty i my wszyscy; Ich, Du, und wir Alle" (str. 32)

Chodzi o formowanie się Układu Słonecznego. Pomijamy wszystkie starożytne opisy tego procesu i zaczynamy od razu od wersji uznawanej dziś przez wszystkich naukowców. Według tej wersji Słońce powstało z kosmicznej chmury kosmicznego pyłu i gazu. Taka chmura zazwyczaj ma kształt dysku, podobnego do dysku dyskobola. Kształt ten jest wynikiem własnej rotacji dysku, co z kolei powinno być typowe dla wszystkich swobodnie unoszących się obiektów kosmicznych. Każda obracająca się, swobodnie unosząca się chmura ma w swoim centrum punkt, który nazywamy środkiem obrotu. Cała masa dysku obraca się wokół tego punktu (a dokładniej wokół osi przechodzącej przez ten punkt). I teraz robi się ciekawie. Do gry wkracza fizyczna siła przyciągania grawitacyjnego, zdefiniowana przez Izaaka Newtona w XVII wieku. Poszczególne "cząsteczki" pyłu i gazu przyciągają do siebie inne za pomocą tej siły. Ponieważ jednak większość "cząstek" jest rozproszona wokół środka obrotu (a nie na przykład wokół punktu na krawędzi dysku), cała masa chmury będzie stopniowo koncentrować się wokół środka obrotu. Cała masa pierwotnego obłoku kosmicznego. Nie pozostanie już masa, z której mogłyby powstać jakiekolwiek inne obiekty (takie jak planety lub księżyce). Masa w centrum dysku staje się tak gęsta, że w pewnym momencie w centrum dochodzi do reakcji jądrowej. Rodzi się gwiazda. Tak właśnie i w żaden inny sposób nasze Słońce powinno narodzić się jako pojedyncza gwiazda. Jednak pod dywanem pozostaje moje głupie pytanie: skąd pochodzi masa dzisiejszych planet i księżyców, o których wiemy, że krążą wokół Słońca? Bez względu na to, co można znaleźć jako odpowiedź na to pytanie w tekstach tradycyjnej nauki, nie może się to zgodzić z prawem grawitacji Newtona. Pojedyncza gwiazda nie może mieć planet. Kropka. Głupie to dla wszystkich tradycjonalistów, ale prawdziwe.

Ujednolicona Nauka opowiada inną historię o formowaniu się Układu Słonecznego. Nasze Słońce nie narodziło się jako pojedyncza gwiazda. Od samego początku miało towarzysza, którego pozostałości wciąż można zobaczyć w naszym Układzie Słonecznym i który nadal wpływa na ewolucję życia na Ziemi. Tego towarzysza pierwotnego Słońca nazywam gwiazdą Andrea. Można romantycznie powiedzieć, że gwiazda Andrea poświęciła swoje życie, aby umożliwić ewolucję życia na Ziemi. W rzeczywistości, podczas największej kosmicznej katastrofy (stopnia 9), jakiej kiedykolwiek doświadczył nasz Układ Słoneczny, gwiazda Andrea została rozczłonkowana. Jednak z jej szczątków, wraz z odpowiednio mniejszym Słońcem, uformował się dzisiejszy Układ Słoneczny. Dawnym jądrem gwiazdy Andrea jest dzisiejszy Jowisz. Saturn jest pozostałością po obiekcie atakującym wtedy gwiazdę Andrea. Jednak większość dawnej masy gwiazdy Andrea nadal towarzyszy Słońcu wzdłuż tak zwanego pasa Kuipera jako jego Ciemny Towarzysz.