UP11-Pl. Nasze dusze są źródłem naszego bytu

Opublikowano w wersji oryginalnej 10 listopada 2021 r. przez P. Jakubowskiego na stronie internetowej Naturics.

Nasze dusze są naszymi pierwotnymi istotami, które stworzyły nasze ciała i umysły.

Nasz Wszechświat, w tym wszystkie żywe organizmy, składa się z kwantów materii-ducha (z ich materialnym, przestrzennym rozszerzeniem i duchowym, czasowym doświadczeniem) stworzonych bezpośrednio z Uniwersalnego Potencjału Twórczego (Kwantowej Jedności). Indywidualna część tego Uniwersalnego Potencjału Twórczego była historycznie nazywana "duszą". Każdy żywy organizm ma swoją własną duszę jako swoją pierwotną istotę, swoje własne źródło pochodzenia. Daje ona początek wszystkim kwantom materii i ducha, które tworzą ciało tego organizmu i tworzą jego ducha. Tak więc, w przeciwieństwie do tradycyjnego poglądu, nasza Ujednolicona Nauka sugeruje, że to nasza dusza tworzy nasze ciało i nasz umysł, a nie, że nasze ciało, które rzekomo wyewoluowało (zupełnie niezrozumiale) z jakiegoś niematerialnego bytu, otrzymuje (od kogo, w jaki sposób?) swoją duszę w jeszcze bardziej tajemniczym procesie. W naszym opisie, nasza dusza nie może umrzeć wraz z naszym ciałem; powraca ona do Uniwersalnego Potencjału Twórczego jako energetyczny "odcisk" naszego pobytu na Ziemi.

Ta kwantowa kreatywność generuje wszystkie inne fizyczne właściwości naszego Wszechświata.

Przez wieki rozwoju nauk przyrodniczych człowiek zdefiniował wszystkie wielkości fizyczne, jednostki i stałe. Początkowo jednak nie zdawano sobie sprawy, że wszystkie one są jedynie pochodną pierwotnej Uniwersalnej Jedynki, Kreatywności (Jedności). Dopiero nasza Ujednolicona Fizyka umożliwiła ten krok. Możesz przeczytać na tej stronie internetowej, jak cała fizyka została rozwinięta z poniższej tabeli, a z niej Ujednolicona Nauka i wreszcie Filozofia Uniwersalna.

UP10-Pl. Przykład prawdziwego wymierania: Niemcy jutra

Opublikowano w wersji oryginalnej 13 listopada 2021 r. przez P. Jakubowskiego na stronie internetowej Naturics.

(Załącznik nr 3 do książki Piotra Jakubowskiego "Atlantyda Neandertalczyków" z 2014 r.; oryginalna książka do obejrzenia online: https://naturics.info/naturics-online-books/).

Jeśli spojrzymy 20-30 lat w przyszłość, jaką różnicę możemy dostrzec między "dzisiejszymi Niemcami" a "Niemcami jutra"?

Pięć lat temu George Friedman, założyciel amerykańskiego wywiadu geopolitycznego Stratfor, napisał w swoim bestsellerze "Następne 100 lat", że rola Niemiec w Europie spadnie poniżej roli Polski w ciągu kilku dekad. Jako główny powód podał katastrofalny rozwój demograficzny Niemiec.

Można by pomyśleć, że pięć lat to zbyt krótki okres na zmiany demograficzne. Ale to błąd. I ten błąd zostanie powtórzony w niemieckiej polityce, w tym w polityce rodzinnej. W ciągu zaledwie pięciu lat nieprzerwanej bierności politycznej straciliście całe pokolenie dzieci w szkołach podstawowych (czterolatków). Zmarnowaliście szansę na reedukację nauczycieli w tych szkołach. Rezultat jest taki, że po tych pięciu latach nauczyciele ci są pięć lat za światowym rozwojem; świat zrobił duży krok w nowym kierunku zwanym "globalizacją". Niemiecka polityka rodzinna i edukacyjna nie ruszyła się z miejsca. A ci, którzy stoją w miejscu, rzeczywiście zostają w tyle.

Jeszcze większym problemem dla narodu niemieckiego jest jednak to, że nie może on zaakceptować faktu, że jego demograficzne "wymieranie" może wkrótce stać się nieodwracalne.

W niemieckich dokumentach znalazłem jedynie broszurę "Rodziny w Niemczech; fakty i liczby" autorstwa Heriberta Engstlera i Sonji Menning z Niemieckiego Centrum Gerontologii w Berlinie, z grudnia 2004 r., z przedmową Renate Schmidt, ówczesnej federalnej minister ds. rodziny, seniorów, kobiet i młodzieży. Dziwnie jest czytać tę przedmowę, która jest skierowana bardziej do "społeczności międzynarodowej" niż do niemieckich obywateli, którzy po prostu wymierają. Oczywiście większość zdań w tej przedmowie brzmi dobrze, a nawet mądrze. Są one jednak bardziej uspokajające lub nawet pocieszające niż alarmujące, co byłoby znacznie bardziej potrzebne.

Na przykład czytamy: "Zmiany, takie jak zmiana struktur rodzinnych, rosnąca liczba rodzin o różnym pochodzeniu etnicznym i obecne procesy demograficzne mają fundamentalny wpływ na systemy zabezpieczenia społecznego. Zmiany w tym obszarze nie ograniczają się do kontekstu krajowego, ale są zjawiskami globalnymi. Żyjemy w czasach internacjonalizacji i globalizacji, a związana z tym mobilność prowadzi do różnych form współistnienia. Pośród tych wszystkich wstrząsów i innowacji istnieje jednak jeden stały czynnik: rodzina. Dzisiejsza rodzina ma o wiele więcej aspektów niż w dawnych czasach; oprócz rodziny małżeńskiej z dziećmi, istnieje duża liczba rodzin pozamałżeńskich, rodzin niepełnych i rodzin składających się z kilku gospodarstw domowych. Jednak zmiany w formie zewnętrznej nie zmieniają faktu, że rodzina jest nadal podstawowym elementem społeczeństwa. Rodzina jest i pozostaje podstawowym wzorcem poczucia wspólnoty, dlatego tylko naród przyjazny rodzinie jest narodem z przyszłością. Dlatego właśnie akceptacja rodziny jest istotnym politycznym credo - w Niemczech i na świecie". (Jak dotąd zgadzam się; ale wciąż brakuje odpowiedniego sygnału alarmowego, który zmusiłby do natychmiastowego działania. W dalszej części minister odnosi się do międzynarodowego kontekstu obecnej sytuacji na świecie w celu "promowania międzynarodowej debaty na ten temat"; P.J.).

Broszura została napisana dziesięć lat temu (tj. w 2004 r.; dzisiaj to już 20 lat temu! P.J.). Co zmieniło się w Niemczech od tego czasu? O ile mi wiadomo, tylko jedno: tempo wymierania przyspieszyło. Czy to nadal nie powód do niepokoju? Najwyraźniej nie.

Porównajmy ogólnodostępne dane. W amerykańskich statystykach rządowych znajdujemy następujące liczby:

Łączna liczba małżeńskich gospodarstw domowych w 2010 roku: 56 510 377 (2010); dla porównania: 54 493 232 (2000); 58 000 000 (2013);

Łączna liczba par tej samej rasy lub tego samego pochodzenia latynoskiego:

51,141,342 (2010); 50,452,248 (2000); 52,000,000 (2013).

W dokumencie "C1. Relacje w gospodarstwie domowym i stan cywilny dzieci/1 poniżej 18 roku życia, według wieku i płci: 2013" znajdujemy następujące dane:

Ogółem poniżej 18 roku życia w rodzinie: 68 003 000 (2013).

Na podstawie tych danych możemy obliczyć: => 68 milionów dzieci w 52 milionach gospodarstw domowych z małżeństwami daje wynik: 1,3 dziecka na zdrowe gospodarstwo domowe (USA; 2013).

Oznacza to, że 1,3 dziecka na zdrowe amerykańskie gospodarstwo domowe ma szansę na pełne miłości wsparcie na początku swojego dorosłego życia, a następnie nadal widzi dobry powód, aby założyć własną rodzinę i wspierać własne dzieci w ten sam sposób. W kategoriach czysto matematycznych, nawet liczba 1,3 dziecka na rodzinę wydaje się zbyt niska dla bezpiecznego rozwoju w przyszłości, ale jest to problem amerykański.

A co z Niemcami? Na pierwszej stronie wspomnianej broszury czytamy:

"Średnia wielkość gospodarstwa domowego w Niemczech spada od dziesięcioleci. Od lat 50. spadła o jedną czwartą. W Niemczech Zachodnich jeszcze w 1955 roku na jedno gospodarstwo domowe przypadało 3,0 osoby, w 1972 roku 2,7, a w 2000 roku już tylko 2,2 osoby....

Dwie trzecie wszystkich gospodarstw domowych w Niemczech to gospodarstwa jednopokoleniowe, tj. gospodarstwa jednoosobowe lub pary bez dzieci. (Proszę przeczytać ostatnie zdanie dwa lub więcej razy; P.J.) Co trzecie gospodarstwo domowe to gospodarstwo wielopokoleniowe. W 2000 r. dwa pokolenia żyły w 12,6 mln gospodarstw domowych, co stanowi 33% wszystkich gospodarstw domowych. Wielopokoleniowe gospodarstwa domowe w Niemczech składają się prawie wyłącznie z gospodarstw dwupokoleniowych, tj. rodzin z rodzicami i dziećmi. Tylko 0,3 miliona gospodarstw domowych (0,8 procent wszystkich gospodarstw domowych) składa się z trzech lub więcej pokoleń. Dziadkowie, rodzice i dzieci mieszkający pod jednym dachem stanowią zatem malejącą mniejszość wszystkich gospodarstw domowych".

Jak widzimy, obliczoną powyżej liczbę 1,3 dziecka w każdym "zdrowym" amerykańskim gospodarstwie domowym należy porównać z liczbą 0,3 (lub mniej) w równoważnym niemieckim gospodarstwie domowym. 1,3 w porównaniu do 0,3; czy nie jest to wystarczająco alarmujący sygnał? Prawdziwie bezpieczną przyszłość można dostrzec dopiero wtedy, gdy naród osiągnie liczbę około 2,5, dwukrotnie wyższą od amerykańskiej i ośmiokrotnie wyższą od niemieckiej.

Jeśli teraz dodamy do tego informację, że co drugi Niemiec jest już w wieku powyżej 45 lat, to nie musimy być prorokami, aby stwierdzić, że do 2040 r. (za nie więcej niż 25 lat) co najmniej jedna trzecia wszystkich niemieckich gospodarstw domowych będzie pusta. Druga jedna trzecia nastąpi w ciągu następnych jednej do dwóch dekad. Wschodnie regiony Niemiec są już świadome tego problemu. Próbują zminimalizować sytuację, po prostu wyburzając puste domy. Z pewnością nie jest to rozwiązanie problemu.

W Niemczech rodzi się około 700 000 dzieci rocznie. Jednak różnica w stosunku do liczby zgonów jest coraz większa. W 2012 r. było ich około 200 tys. Średniej wielkości miasta, takie jak Kassel czy Moguncja, znikają z roku na rok. I nikogo to nie obchodzi? W ciągu następnych 25 lat wskaźnik ten zbliży się do miliona rocznie. I nikogo to nie obchodzi? Mnie tak. Chcę wiedzieć, w którym kraju moje wnuki będą musiały mieszkać z własnymi dziećmi. Czy mogę im pomóc? Myślę, że to złe pytanie. Muszę im pomóc. My wszyscy, którzy nadal mieszkamy w Niemczech, musimy pomóc naszym dzieciom i wnukom. I to nie tylko po niezliczonych "międzynarodowych debatach na ten temat" promowanych przez Ministerstwo Rodziny lub inną biurokratyczną instytucję. Musimy pomóc teraz, natychmiast. A jak? Mogę tylko zaproponować swój własny, spontaniczny pomysł. Każdy inny pomysł byłby również mile widziany.

Musimy zmienić nasz pogląd na sens naszego życia tutaj na ziemi. Umieranie bez młodszych członków własnej rodziny, ale z pełnym kontem w szwajcarskim banku, nie może być tym sensem. Nawet złoto Majów nie mogło zapobiec ich "wyginięciu". Gdybym miał się zestarzeć (mam na myśli naprawdę stary, "gotowy na śmierć") jako ostatni członek mojej własnej rodziny, moją pierwszą myślą byłoby wsparcie innych dzieci całym moim pozostałym majątkiem i siłą fizyczną. W takiej sytuacji nawet "obce" dziecko powinno być dla mnie więcej warte niż mój własny samochód, nawet jeśli byłby to najnowszy "Mercedes" czy "BMW". Żadne dziecko żyjące w tak bogatym kraju jak Niemcy nie powinno być głodne, brudne, słabo wykształcone, mieszkać w zimnym lub zbyt małym mieszkaniu, bez własnej przestrzeni do nauki i zabawy. Rodzinom z dziećmi należałoby się bezpłatnie zapewnić odpowiednie mieszkania. Szkoły musiałyby być dostosowane do dostępnych dzieci, a nie do istniejącego biurokratycznego systemu szkolnictwa. Tylko ci nauczyciele, którzy są akceptowani przez większość klasy, powinni mieć prawo do jej nauczania. Musimy po prostu zmienić naszą perspektywę na perspektywę dzieci. Edukacja, w tym dyscyplina i zachowanie, jest bezcelowa, jeśli jest prowadzona wbrew oczekiwaniom dzieci.

Możesz sam rozwinąć ten pomysł, ale musimy faktycznie zmienić nasz pogląd, najlepiej dzisiaj. Jedyną realistyczną opcją na jutro może być: "Żegnajcie Niemcy".

UP9-Pl. Słowo o super-człowieczeństwie

Opublikowano w wersji oryginalnej 13 listopada 2021 r. przez P. Jakubowskiego na stronie internetowej Naturics.

(Epilog do książki Piotra Jakubowskiego "Nasza iluzoryczna fizyka", z 2014 roku; oryginał książki do sprawdzenia online: https://naturics.info/naturics-online-books/)

Zastanówmy się krótko nad naszymi nadziejami i obawami dotyczącymi najbliższej przyszłości.

Sto lat temu na świecie żyło około miliarda ludzi. Obecnie jest nas ponad siedem miliardów (w roku 2024 ponad osiem milliardów). Jeśli wierzyć większości doniesień medialnych, nasza przyszłość wygląda ponuro i rozpaczliwie. Istnieje duży problem ze sposobem, w jaki dziś żyjemy. Niektórzy twierdzą, że "pożyczamy" planetę od naszych wnuków, jeśli będziemy kontynuować ten styl. Rdzenni Amerykanie kiedyś bardzo trafnie opisali naszą globalną sytuację: "Dopiero gdy ostatnie drzewo zostanie ścięte, a ostatnia rzeka zatruta, zrozumieją, że nie mogą jeść pieniędzy".

W tym kontekście istnieje wiele pytań bez odpowiedzi. Jakie są nasze obowiązki i zobowiązania wobec przyszłych pokoleń, co jesteśmy im winni, co jesteśmy winni przyszłości? Pierwszą, być może wciąż naiwną, odpowiedzią jest to, że wszyscy mamy obowiązek być dobrym "nauczycielem" dla następnych pokoleń. Musimy nauczyć ich właściwych podstawowych wartości. Ale skąd możemy wiedzieć, że to, co robimy teraz, będzie miało pozytywny wpływ na przyszłość?

Myślę, że musimy ponownie zaufać Naturze i użyć tego samego nowego paradygmatu, który, jak pokazaliśmy w tej książce, opisuje naszą przeszłość i naszą obecną sytuację na Ziemi znacznie lepiej niż jakikolwiek inny pogląd do tej pory. Po pierwsze, możemy uznać rodzaj super-człowieczeństwa za kolejny krok w naszej biologicznej i społecznej ewolucji, umożliwiający nam wykorzystanie kwantów naszego "supermózgu" do rozwiązywania naszych przyszłych globalnych problemów.

Dla przykładu, zacznijmy od następującej "definicji" super-człowieczeństwa (cytowanej z książki Lynn Margulis i Doriona Sagana, "What is life?", University of California Press, 1995, str. 235). "Nadludzkość nie jest ani prostym zbiorem ludzi, ani też agregatem ludzi i ich urządzeń. Rurociągi, tunele, rury wodne, linie elektryczne, szyby wentylacyjne, rury gazowe, systemy klimatyzacyjne, szyby windowe, linie telefoniczne, kable światłowodowe i inne połączenia zamykają ludzi w szybko rosnącej sieci. Sposób, w jaki zachowuje się nadludzkość, jest częściowo wynikiem niezliczonych i nieodpowiedzialnych decyzji ekonomicznych podejmowanych przez ludzi - indywidualnie i grupowo - w kontekście coraz bardziej planetarnego kapitalizmu. "Problem z pieniędzmi", mówi postać w niedawnym filmie, "polega na tym, że zmuszają nas do robienia rzeczy, których nie chcemy robić"... Niezależnie od tego, czy jesteśmy świadomi tendencji nadludzkości, jednostki nie powinny być zaskoczone, gdy całość planetarnej ludzkości wykazuje nieoczekiwane, wyłaniające się pozornie celowe zachowania. Jeśli bezmyślne bakterie połączyły się w spójne protisty, które sklonowały się i przekształciły w cywilizację w toku ewolucji, jaki spektakl wyłoni się z istot ludzkich w globalnej agregacji? Zaprzeczanie istnieniu nadludzkości poprzez twierdzenie, że jest ona jedynie sumą ludzkich działań, jest jak twierdzenie, że ludzie są jedynie sumą mikrobów i komórek tworzących ich ciała".

Następnie musimy jednak zdać sobie sprawę, że zgodnie z naszym nowym paradygmatem taka nadludzkość musi być również rozumiana jako byt skwantyfikowany. I tu właśnie dotykamy naprawdę poważnego problemu naszego obecnego sposobu życia. Czym jest kwant nadludzkości? Czym w ogóle jest kwant ludzkiego życia? Odpowiedź wydaje się prosta: jest to rodzina, związek ojca, matki i co najmniej dwójki dzieci, które żyją zdrowo i wystarczająco długo, aby urodzić i dobrze wykształcić następne pokolenie, i następne, i tak dalej, które są w stanie samodzielnie podejmować dobre decyzje dotyczące swojego życia i przyszłości. Jeśli nie zdołamy powrócić do dawnej rutyny takiego "kwantu życia rodzinnego" (ale bez błędów przeszłości, takich jak "despotyczni" lub, z drugiej strony, "zbyt dobrotliwi" rodzice), możemy zapomnieć o wszelkich dalszych próbach stworzenia zdrowego i dostatniego fundamentu dla życia następnych pokoleń na naszej planecie.

Pierwszym wykonalnym krokiem, moim zdaniem, mogłoby być porównywanie narodów obecnego świata nie według liczby ich obywateli, a według liczby zdrowych rodzin żyjących w danym narodzie czy kraju. Wtedy od razu zobaczylibyśmy na przykład, że ani idea jednego dziecka, ani idea tak wielu dzieci, jak to tylko możliwe, nie poprowadzi nas właściwą drogą w przyszłość.

Nie możemy zrzucić odpowiedzialności za nasze działania na Naturę, ale możemy nauczyć się od niej jeszcze więcej niż wcześniej, znacznie więcej.

A8-Pl. Nie może być drugiego Einsteina

Opublikowano w wersji oryginalnej 9 listopada 2021 r. przez P. Jakubowskiego na stronie internetowej Naturics.

Czym jest wiedza i jak powstaje? Jeśli przeszukasz podręczniki w poszukiwaniu odpowiedzi na te pytania, dowiesz się z jednej strony, że wiedza to zrozumienie zdobyte poprzez osobiste doświadczenie. Z drugiej strony, wiedza jest również stanem bycia świadomym pewnych informacji. Jeśli te dwie definicje brzmią zbyt filozoficznie, łatwiej będzie zapamiętać definicję szkolną: Wiedza to coś, czego się uczymy lub czego doświadczamy i co zachowujemy w umyśle. Nowa wiedza oznacza zatem, że nauczyliśmy się lub doświadczyliśmy nowych informacji.

Gdzie i jak powstaje nowa wiedza? W jaki sposób do nas dociera? Ktoś, komu ufamy, przekazuje nam nowe informacje ustnie lub pisemnie. Wierzymy im i przechowujemy te informacje w naszych głowach. Od tej pory po prostu je znamy. Nasza wiedza wzrosła, zaktualizowała się.

Jeśli nie jesteśmy szczególnie leniwi, czasami zdarza nam się, że sami, poprzez własną obserwację, doświadczenie lub po prostu myślenie, tworzymy nowe informacje, które później przekazujemy naszym znajomym. To również zwiększa naszą wiedzę. Szczególnie dobrze zapamiętujemy rzeczy, które sami wymyśliliśmy.

Dzieci są spragnione informacji. Badają otaczający je świat, aby dowiedzieć się, jaki jest i jak działa. Z drugiej strony, dorośli mają obowiązek przekazywać swoją wiedzę dzieciom. Tylko w ten sposób można osiągnąć postęp z upływem czasu.

Czasami jednak zdarzają się sytuacje, w których musimy brutalnie zahamować naturalnego ducha odkrywania u dzieci. Wyobraźmy sobie, że nasze dziecko przychodzi do nas pewnego dnia i oznajmia, że chce zostać nowym Krzysztofem Kolumbem i odkryć nowe kontynenty. Jeśli wtedy nie sięgniemy po globus lub przynajmniej mapę świata i nie wyjaśnimy dziecku tak delikatnie, jak to tylko możliwe, że jego marzenie nie jest już możliwe do zrealizowania, ponieważ dziś wszystkie kontynenty Ziemi zostały już odkryte, przemierzone, a nawet szczegółowo sfotografowane z kosmosu, to zrobiliśmy coś złego w wychowywaniu naszych dzieci.

Ważne jest, aby zdać sobie sprawę, że chociaż samo drzewo wiedzy jest nieograniczone pod względem wielkości, ma również gałęzie, które mają ograniczoną długość i nie mogą już rosnąć. Prawdopodobnie możemy pocieszyć rozczarowanego następcę Kolumba innymi celami w życiu. Konsekwencje drugiego przykładu, który chciałbym tu przedstawić, mogą mieć znacznie większą wagę. Ignorancja "nierealności marzeń" w tym drugim przykładzie kosztuje ludzkość każdego roku mnóstwo pieniędzy, które wydawane są na niepotrzebne projekty badań naukowych.

W tym drugim przypadku musimy wyobrazić sobie naiwną młodą osobę, która przychodzi do nas i ogłasza, że chce zostać nowym Albertem Einsteinem i odkryć nowe prawa Natury. Większość (a może nawet prawie wszyscy) czytelnicy będą się pewnie w tym momencie zastanawiać, co ci dwaj marzyciele, Nowy Kolumb i Nowy Einstein, mogą mieć ze sobą wspólnego. Czyż nie istnieje nieskończona liczba praw Natury? Gdzie powinna być granica? Miliony naukowców każdego dnia pracują nad nowymi odkryciami i z pewnością odkrywają nowe prawa Natury, prawda?

Dokładnie nie. Naukowcy rzeczywiście pracują, większość z nich bardzo ciężko, ale niestety nie ma prawie żadnych nowych praw Natury do odkrycia. Istnieje wiele nowych procesów naturalnych, ale nie ma nowych praw. W tym przypadku również istnieje "kula ziemska", która wyraźnie pokazuje nam, że liczba możliwych praw Natury jest w rzeczywistości bardzo mała, w każdym razie znacznie mniejsza niż myśleliśmy. Odkąd odkryłem Ujednoliconą Rodzinę wszystkich wielkości fizycznych, ten "glob", tę "mapę świata" wszystkich równań fizycznych, wiedziałem, że nie może być innego Einsteina. Nikt nie będzie w stanie ponownie wymyślić tak ważnego równania jak słynna zależność Einsteina pomiędzy energią i masą, "E = mc2". Dlatego czuję się w obowiązku powiedzieć wszystkim pokoleniom potencjalnych nowych Einsteinów o tej "mapie świata" równań fizycznych. Marnowanie pieniędzy to jedno. Ale zdecydowanie powinniśmy unikać marnowania potencjału intelektualnego jednego lub nawet kilku pokoleń młodych ludzi, których należałoby wysłać na poszukiwanie nowych "kontynentów" praw Natury, które już nie istnieją.

Nie potrafię przewidzieć ile czasu upłynie zanim społeczność naukowa obdarzy mnie niezbędnym zaufaniem i zaakceptuje to nowe uświadomienie jako nową wiedzę. Podejrzewam, że może to zająć jeszcze kilka lat. Jednak czytelnicy tego bloga mają teraz wyjątkową okazję, aby wyprzedzić światowych liderów naukowych w podstawach tradycyjnej fizyki. Nikt nie musi wierzyć mi na słowo. Każdy może wczytywać się w naszą Ujednoliconą Naukę tak długo, aż będzie w stanie zobaczyć tę "mapę świata" praw Natury na własne oczy i opisać ją własnymi słowami.

W ten sposób zdobędzie nową osobistą wiedzę. Następnie może pozwolić sobie na relaks i czekać, aż najlepiej opłacani (a zatem najwolniejsi) naukowcy na świecie podążą za nim. Czy powinniśmy spróbować? Cóż, bierzmy się do pracy.